Cytat

Akademia Czerwonego Księżyca im. Wolfganga Gideona Whitemore

niedziela, 31 lipca 2016

Od Brian'a


- Nie jesteś moim ojcem, podły kundlu! – warknąłem, wypadając z samochodu.
Zacząłem rozglądać się po okolicy. Przede mną, znajdował się wielki, mroczny dwór. Dookoła same lasy. Czytaj, kompletne zadupie. Po prostu świetnie. Jak gdyby nic, wyciągnąłem z bagażnika swoją torbę z rzeczami. Gdy już miałem wejść po schodach do wejścia, usłyszałem śmiech ojca. Kretyn.

- A ojca nie pożegnasz, hm? – udał smutnego.
- Zejdź mi z oczu. – prychnąłem.
- Moja krew – zaśmiał się głośno. I to jest mój ojciec? Nastała pomyłka.
„ Nigdy ‘’, powiedziałem sobie w myślach. Udałem się do tej wielkiej klitki. Trochę minęło, zanim odnalazłem sekretariat. O dziwo, ojczulek już wszystko załatwił. Wcześniej już planował mój wyjazd. Czego ja się dowiaduje.
~ Ei, idioto! – głowa zapulsowała mi z bólu. O nie, demon wcielony, obudził się.
~ Czego chcesz, sierściuchu? – zapytałem.
~ Chcę pobiegać! Chcę poczuć się wolny! – warknął. – Ciągle trzymasz mnie na uwięzi.
~ Zamknij ten swój krzywy ryj, bezużyteczna kupo futra!
~ Sam jesteś bezużyteczny, popieprzony ćpunie! – stwierdził, śmiejąc się ze mnie.
~ Nie jesteś ćpunem, tylko pale papierochy – zacząłem. – A, i zapomnij o bieganiu!
Głupi futrzak…
Dość szybko, odnalazłem swój pokój. Jak się okazało, na razie mieszkam sam. Lecz w każdej chwili, może się to zmienić. Super.
Idąc przez akademię, w stronę wyjścia, spalałem do końca papierosa. A kto mi, może to zabronić. Nikt. Przecież jestem, popierdzielonym ignorantem. Szybko odnalazłam ścieżkę, prowadzącą do lasu. Że jestem ciekawskim palantem, za jakiego uważa mnie, mój wewnętrzny wilk, zboczyłem ze ścieżki. Po jakimś czasie spacer, upewniłem się, że jestem sam. Szybko ściągnąłem z siebie, wszystkie ubrania, które schowałem w pękniętym pniu buka. Przemieniłem się w czarnego wilka. Niech się futrzak cieszy, ale kontroli nade mną nie przejmie. Pobiegłem, gdzie mnie łapy poniosły. Tego mi było potrzeba, długiego biegu. Po godzinie, postanowiłem odpocząć nad jeziorem. Wszedłem na kładkę i zacząłem ugaszać pragnienie. Nawet nie wiem kiedy, coś uderzyło we mnie. Zaskoczony wpadłem do wody. Szybko wynurzyłem się na powierzchnię. Zgrabnie, wskoczyłem na kładkę. Moim oczom ukazała się jakaś wilczyca. Zawarczałem.
~ Dobrze się czujesz?! – warknąłem, otrzepując futro z wody. – Już po tobie!


Alie? Obiecałam i napisałam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS
x x x x x x x.