Chłopak pierwszy wpuścił mnie do budynku. Istny gentelman, jakich teraz mało, na tym świecie. Ściągnęłam mokry kaptur za dużej bluzy, którą dostałam od chłopaka. I tak, bluza za dużo, cudów nie zdziałała. I ze mnie, i z Alberto, woda ściekała na marmurową posadzkę. No to kąpiel, mam chyba za sobą. Grzywkę, która opadała mi na oczy, zdmuchnęłam. Jednak nie dało to trwałego efektu. Westchnęłam cicho, zmęczona tym wszystkim. Dopiero teraz przypomniałam sobie, o obecności nastolatka. Nie chciałam wyjść na jakąś niemiłą, zimną sucze.
- Em, dziękuję za bluzę – szepnęłam, wpatrując się w posadzkę.
- Nie ma sprawy, trzeba pomagać innym. – spostrzegł, przeczesując mokre włosy.
- Tia – szepnęłam. – Bluzę oddam, jak zostanie wyprana.
- Spokojnie, mam dużo bluz w szafie – zaśmiał się.
Niezręcznie podrapałam się po karku. Dreszcze przeszły przez moje, ludzkie ciało. Przypomniałam sobie, że jestem tylko człowiekiem, którego łatwo łapią choroby.
- Wybacz, ale muszę już iść. – stwierdziłam, wskazując kciukiem schody. – Nie chcę się przeziębić.
- W sumie masz racje. – odpowiedział. Zauważyłam, że wyciera zaparowane szkła okularów.
-Na razie. – jak gdyby nic, skierowałam się w stronę schodów.
- CO później będziesz robiła? – usłyszałam za sobą. Stanęłam. Przez ramię, spojrzałam w stronę chłopaka.
- Pewnie pozwiedzam to mroczne miejsce. – odpowiedziałam, zdejmując bluzę.
- To może – zaczął, zakładając okulary. – Oprowadzę cię po akademii. Trochę już tu jestem.
- Niech będzie – odparłam i ruszyłam przed siebie.
Godzinę zajęło mi, doprowadzenie się do stanu używalności. Na szczęście, w pomieszczeniu było cieplutko. Nawet przyjemnie, lecz tęskniłam za moim lokum, w domu wujcia Dante. Wzięłam się za ponowne rysowanie. Na szczęście, szkicownik był cały i zdrowy, chodź troszkę wilgotny. No cóż, czasu nie cofnę. Gdy tak odpoczywałam po ciekawym popołudniu, usłyszałam pukanie do drzwi. Zdziwiłam się tym. Rzuciłam zeszyt na łóżko. Podczas gdy zaczęłam pleść długiego warkocza, skierowałam się w stronę drzwi. W nich stał, Alberto. Skąd wiedział, gdzie ja mieszkam.
- Alberto? – zapytałam zdziwiona.
Alberto?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz