Cytat

Akademia Czerwonego Księżyca im. Wolfganga Gideona Whitemore

piątek, 29 lipca 2016

Od Alberta cd. Caroline


Przyjechałem kilka dni temu, a wciąż potrafiłem zgubić się na korytarzu. Nawet pomimo urywek z mojego dzieciństwa jak biegałem z braćmi po dokładnie tych samych korytarzach. Chociaż nie zawsze można było nazwać to zabawą będąc na moim miejscu. Jako dziecko nie miałem łatwo z braćmi, a to mnie gdzieś zamykali jak nie w jakimś pokoju to na przykład szafie, albo zostawiali mnie gdzieś w lesie całkiem samego. Wtedy przez większość czasu zamykałem się w swoim  pokoju i płakałem oraz grałem na pianinie, to zawsze mi pomagało i to zostało mi nawet aż do teraz.

A wracając do korytarza, na którym stałem. Podniosłem głowę i rozejrzałem się, westchnąłem cicho i jeszcze raz prawo, lewo. Nic. No to jestem zgubiony. Skup się Alberto, wiesz jak wrócić. No dobra, zamknąłem oczy i zrobiłem kilka głębokich wdechów i wydechów. Przeszukiwałem pamięć, może przypomni mi się jak stąd wyjść. Nie... nic z tego o tym pomyśle mogę całkowicie zapomnieć.

Jednak dobrze jest być wilkołakiem, te choć odrobinę wyostrzone zmysły czasami się przydają. Wciągnąłem głęboko powietrze. Mnóstwo pomieszanych zapachów, różnych zapachów. Ale zapach drzew i pół chyba doprowadzi mnie do drzwi akademii. Tak więc z wciąż zamkniętymi oczami zdałem się jedynie na mój nos i ruszyłem w miejsce, w które mnie prowadził. W pierwszych kilku momentach zwątpiłem iż by to coś dało, ale po jakimś czasie zapach drzew z każdym krokiem nabierał na sile. Nagle na coś wpadłem, coś dużego, ale to na pewno nie ściana. Otworzyłem oczy i cofnąłem się kilka kroków. Podniosłem głowę i spojrzałem na nieszczęsną osóbkę na, którą wpadłem.
-O rany, przepraszam, nie chciałem. Wszystko w porządku?- podszedłem bliżej dziewczyny. Było mi strasznie głupio w tym momencie. Pięknie załatwione Al, naprawdę cudownie.
-Ta, nic mi nie jest- aż się wyprostowałem gdy usłyszałem od niej odpowiedź
Zdałem sobie sprawę, że w sumie dotarłem gdzie zamierzałem, pod drzwi akademii.
-Nazywam się Alberto, ale możesz mi mówić Al- uśmiechnąłem się do niej lekko. Spojrzała na mnie i chyba nie była zadowolona tym, że wciąż tu stoję. No tak, a dlaczego miała by się z tego cieszyć, to głupie. Spojrzałem na walizki, które dziewczyna miała ze sobą. Dopiero przyjechała...
-Pomóc ci z tym?- pokazałem na walizki

Caroline?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS
x x x x x x x.