Cytat

Akademia Czerwonego Księżyca im. Wolfganga Gideona Whitemore

sobota, 30 lipca 2016

Od Alyssy do Caroline

- Długo jeszcze – Lily zaczęła się niecierpliwić
- Tak – mruknął tata – specjalnie dla Ciebie pojadę na około – mrugnął do niej w lusterku
Przewróciłam oczami. I spojrzałam za okno.
- Przypomnij mi, czemu nie mogliśmy jak normalni ludzie przyjechać w pierwszy dzień szkoły tylko w drugi?
- Bo Lily spaliła mój bagaż – zauważyła Layla. Nie wiem jak cokolwiek usłyszała z słuchawkami w uszach.
- Wcale nie – obruszyła się – ja go tylko podpaliłam. Sam się spalił.
Wszyscy zgodnie parsknęli śmiechem. Oprócz mnie, rzadko można mnie rozśmieszyć. I oczywiście Layli, bo to był jej bagaż.

- Dzięki wam ludzie, nie lubię przychodzić do szkoły po terminie
- Oh, Alyssa. Śmiesznie było, musisz przyznać – Lily wpatrywała się we mnie tymi wielkimi oczyma.
Może trochę. Ale nie przyznam się.
Wystawiłam jej język, a ona nie była mi dłużna kopnęła mnie w kostkę.
- Aha – powiedziała Maya głośno wdychając powietrze przez nos – wilki.
- Dużo wilków – Maya i Evelyn często wyręczały się w kończeniu zdania – I ludzie.
- Mało ludzi. Pewnie to to. Czyli dojeżdżamy.
- Obudźcie Kaye – zarządził tata
- Mogę ja? Proszę – Lily zrobiła maślane oczy
Już miałam odpowiedzieć: „Nie, sama to zrobię”, ale Maya mnie uprzedziła.
- Dawaj – uśmiechała się od ucha do ucha
Lily pochyliła się nad Kayą. Podniosła jej jedną powiekę i w nią dmuchnęła. To samo z drugą.
- ZABIERZCIE TO ZE MNIE! – wrzasnęła i zepchnęła z siebie Lily
Tym razem nawet ja się uśmiechnęłam.
- Jesteśmy na miejscu. – oznajmił tata
~~*~~~
Chwilę póżniej stałam przed pokojem. Moim nowym pokojem.
Zapukałam do drzwi.


Caroline?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© Agata | WS
x x x x x x x.